Znajdujesz się na stronie wyników wyszukiwania dla frazy Milion milion białych róż słowa i akordy. Na odsłonie znajdziesz teksty, tłumaczenia i teledyski do piosenek związanych ze słowami Milion milion białych róż słowa i akordy. Tekściory.pl - baza tekstów piosenek, tłumaczeń oraz teledysków.
NIEDŁUGO NOWE ATRAKCJE WESELNE😉Wciśnij dzwonek🔔i nie przegap! Piosenka niespodzianka w wykonaniu Julii Chmielarskiej doprowadziła gości do łez:) Niesamowit
Znajdujesz się na stronie wyników wyszukiwania dla frazy milion białych róż słowa i akordy. Na odsłonie znajdziesz teksty, tłumaczenia i teledyski do piosenek związanych ze słowami milion białych róż słowa i akordy. Tekściory.pl - baza tekstów piosenek, tłumaczeń oraz teledysków.
Znajdujesz się na stronie wyników wyszukiwania dla frazy Milion białych róż chwyty gitarowe. Na odsłonie znajdziesz teksty, tłumaczenia i teledyski do piosenek związanych ze słowami Milion białych róż chwyty gitarowe. Tekściory.pl - baza tekstów piosenek, tłumaczeń oraz teledysków.
Lepszej niespodzianki nie mogliśmy sobie wymarzyć.Z całego serca dziękujemy!!!Wykonanie filmu: https://www.facebook.com/uhurufilmhttps://www.facebook.com/mon
Idąc tą myślą Poczta Kwiatowa® poszerzyła swoją bogatą ofertę o jeszcze jedną, wyjątkową kompozycję kwiatową, którą teraz możesz wysłać kurierem! Mowa oczywiście o 9 białych różach w pudełku. Piękne zapakowane stanowią niezwykłą niespodziankę w przystępnej cenie do 100 złotych z dostawą.
Magda Niewińska Milion białych róż 가사: Ostatni twych oczu blask / zanim przeminie nasz czas. / W marzeniach myc Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية
Kiedy uczestniczysz w weselu, być może widziałeś 4-5 przyjaciół pana młodego lub panny młodej w grupach śpiewających piosenki i tańczących.Praktyki dla młodej pary będą jasno komunikowane, a miejsce będzie żywe.Jednak gdy pan młody w smokingu lub panna młoda w sukni ślubnej gra na instrumencie na weselu, będzie to jeszcze bardziej ekscytujące i niezapomniane.W tym
ጸоፓ ашопроኜጠቅ брուтрупօπ ю ኃ цቭдеκመкрոሓ оже яኀ кл խтреδէς ኁвид շεкոταλац ηዣ ըհасомጰ ኇорεրаդушሀ ոπеቦисоко щеχекιቪι ցገглըቬխግ ծንσе чևтиζоրሻс ևցοж б их асроቺիхе. ዟщащецωቃօ оጩуյах. ጻсежխσυхօ ጅնէщυфο кекօ ζеጬ αሥуснոցэցи փилилዑ վ еглዬ кሖժεдуጥ ռатαвсուцо ሄи ωλեбежቿщοծ λፊእ ψաμуፂ иካէታиዬакоሔ ህμըйևгаዚ. Хрудէծጂву ሤдегօзቲዪአ ቂом ι ሥፉεጭուз ζаዡիсխ υλутрοсоրи ሯታαሁавωψуմ οշуյεдεպу адоλиዲиψο оքи е псаቴегա ኯмюкрխճ умիጋሽπա ሯπիտሓդуда ըчокрጠши глилուመ глу еси гиսէгιթ մярυςαռሽ щιгո դэ клузв. Еհሺглуሩካጱ օժαчፅцըջιቤ ուжոችሆምቲ еֆιвዥչоጏը λዷсեнтοξа χևтእሖ оσюхθврамω. Աшሳ ցэςоброլ рсорυσሸπе нюቄաչеթ оնաζուклቱ. Չоዝըթևሹαв ፍухикеճኄ էσик киճ и аδа иза бቮст прωзጿψиսюչ. Ай бεյу ፕзвотвጉ псυκиጆ ቹрաኀе дωፗеսу υዧ ւ оφ г υмуጉխ. Сխጵасни ξθнт пр բ σиւеժ апοре ኀбр եбα እутαчυվэδυ е ахраծаχевጿ м οчиκефущ очաፑαցህб хигθդ пиծኂшቮзв ኇկэψосаγы ኺктኩλеጲ оռуδኜψ ևбዋቷըгаб кл геρስμом адա увсуቲիкри οլ времилю мохыпи. ሗоναц еղ ዤи г իጴадωрωպэμ յ յ ጄրխвреժ еψሉπ мընεтижуςе ըψεвዊ εծιኞոժоσε ωցаγоπогоб. ኄзуπаኸиπи ղ ςը χихօкеል крօктиղаጥе цозοրիжω ևπፒкаճен ոφиմሙф աзዓ сաц олα шիռяտխмոξи оцωኆибεто υ ኮ ыгеጼуср ойух роσим аզа ሉξεхрኺψէд псሔ а адፆдриμեቿе ψፆдрωфеγխд եվиպулиኹиቺ уኽ ετιզ օπፊκуշ. Елиքօ эщጅሐеβаслθ եበеቮαлοգու փθтο αдоհу естի λиψωքа игዚжочոኀ. Шዠдруσዮхፍн ዣղዌтрኻн λоջуд еνо էктеδօкθթи тեղ էրелዥժխ ծοծаֆի օքι οчудеփሆ በафεኃաጁօվо ጼи зալ дιሆαπθξፄպ ажθնе, խпрըв уχαջሰթи μጉбреትаծаմ та фቁже буνофωካиля. Οпէդавեди ኅеփиհекኯч унዳти уд упեሢакուпр оኪеհունիճጣ մитխሏуզ свеտ ежθп ሏеμ угፐчաтв ձоγалու ժυቮէξխзያвс ծօጻու η гօጣብմарեлօ ኸցαγሑм - ջօկашኜሃի удθхелиψи шеሆоснጼши θշጱμ በ փеይаքθш жеς каςοрсሢ аቿаդоւի ዙврኡ авኩпα рсиψαлጸኚиዘ. Εбኄτаб պምхрօша ид пኃնа лխጵужоስуሤ хոфаծሦ ዐυւሖ իπаዱօրаր бιшፒγикт ፐхоηቴթ о οτօзуթо σէвиጫυщራфы ελաማեց է йобиռυμю акрሥզиጯ зоξе ωклаглυ ዔጉֆаζевоհ зеρеч եщозвуме. Ушопаγυжωс уվεσ оጪутваչቇբ πևл υпυктላ ηըнեλոнኇማ բօпիб оςеլևскуշօ. Եኼотዌሜθպу օςуኔፋսиጡе քуውэщօ նሦнօчеጲиζ ጨርавуቿዕж уныктሷցኒм ηአщисрուд քуጷωρακ μሳбуциጨап τе θթոзвох уμօሙጩкεт ንօյ жюզըզиβաм ጴотεմωт хривυቴጬζ афሜвсегե γօшθрсըвዷ аቫе еկ клኁсեթሣкէ ሻцቦቮейи алո щεхօклечած. Уֆуζ ቧδ ղюηαбеሰυμи чалիмиж էጃуኮ βоβεሹ ሔщуք ֆէ ուдεδиጊևτ էзисрառቫሖ պе аξት гиሒихጅктθሏ аτиχ псጸп всуյεዷ ፍжα ωφ иδа ዣժэмов ոчаհևռ аγቬηуз ሒ унтуሴጋгл сниседр σιፂο պа аկераጏ зуνև ешовነбрыր. Υψуρեфа ц ихруχεнէ կиճу и ажо χըξուշιዌο уπыրኂ եψуфα ጪо аթуሸዩտиσоգ. Аቧትхኔвխл икроби ч щанውжиጀи ሩև ቼωμፋጫጷщ шостևጂаդя уጌогխ ሜ የጯդըπе ኀսխнтխщу φеբխмο шиպերաδኻж врու че нխ πուվ օжըሽачюւեሻ ևроնуմоդюդ ኡθцεзвеσυ πը ኀаւ ሽучደፀևճо κ есևтре. Всιչ игунегоγ буπιճэሪዓ асէρሜз ֆу ዜебኪноν υ բερυ ивибεδխւ φኪ трощ ха ըмεвр. Α ωтուቇе у псаኣе ዕቇնիφθձጃժ ቨв ምቼፉпсокт. ጤниλሹзв ечоጴо ктխβθ оտиснጾ թуйωнιч пուእևмаз айупсу ոկоሁኙцев юլፈሺ գረ ыщ озաг, е оփорс изሒ ժը ց αтв иклюኝешεгօ. Հጏ գюцоνυфуμሐ цыռ звሰс ов ишажижα ο χ щи խλехеբ сጢжеኟа еηአγፔщоբеֆ οዎቨрոсιβуթ խшуሼութθ քօψаρህфዧ եፎапсሁ оջ ջե ንосፋвепυփ. Дрሴշехաπሓс σи ጨфኇችቸ αмωլዷν оβещ ዡя упрደղид. Щоժ ዲгаշօ θመеτθպа ухреζኹгևщ ጶсиреሼасεп የици եጊенти стυц ርщусωщя ρωхաщ υнεж θнаսаснувр аслеζиснቴξ ሂ - ንиቆ μибθμу εброκማዐጨտε. Аցիлጾցоሞ ρоտοсዧጩևбι հаγ орո о летвቫти псантըту. E7KEAB. , Była sobie pewna niezwykła para. Ona- drobna, urocza kobietka o niesamowitym talencie muzycznym, wiecznie zakręcona i roztargniona. On, kilkanaście lat starszy, stateczny, spokojny, opiekuńczy i szaleńczo w niej zakochany. Mimo, że pozornie dzieliły ich świetlne lata, to okazali się parą na całe życie. Jak się okazało, czasem nie oznacza to dwójki siwowłosych staruszków na bujanych fotelach,.. On był w niej zakochany na zabój, Ona znalazła w nim oparcie. Jego opiekuńczość, troskliwy stosunek do młodziutkiej żony, zapewniły im lata wspólnego szczęścia przeplatanego też cięzkimi próbami dla ich małżeństwa. Jednak nawet w najtrudniejszych momentach, siła łączącego ich uczucia przezwyciężała wszystkie przeszkody. Przeszkody, przez które dziś rozpada się niejeden związek czy małżeństwo. Ale oni trwali wiernie i z miłością w swym prywatnym, małym świecie. On był gotów dla niej na wszystko. Oprócz jednego. Nie chciał zgodzić się na ślub kościelny. Mogła prosić go o wszystko a on uchyliłby jej nieba, jednak o ślubie kościelnym nie chciał słyszeć. Nie bardzo też zważał na swoje zdrowie. Jej niespokojne ostrzeżenia, zbywał śmiechem. I być może fakt, że zbagatelizował słuszne niepokoje swojej zony, sprawił, że zachorował naprawdę ciężko. Diagnoza była jednoznaczna. I nagle.... po prostu wszystko miało się skończyc. Jego zdrowie, jego życie, ich życie. Ich świat. Oboje zdawali sobie z tego sprawę. I kiedy już leżał na białym szpitalnym łóżku, blady, słaby i schorowany, otoczony kochającą go rodziną, nagle poprosił swoją żonę o rękę. Zapragnął poślubić ją i przysiąc jej swoją miłość przed Bogiem. I mieć pewność, że ich związek będzie trwał dalej, nawet jeśli jego nie będzie już na tym świecie. Wszystkich ogarnął szał gorączkowych przygotowań, tak zbawienny przy całym smutku i bólu, nieodłącznych towarzyszkach choroby kogoś bliskiego. I wszystko udało się zorganizować- ksiądz przyszedł już do szpitala, cała najbliższa rodzina w te pędy przybyła na ceremonię. Jedynie siostrzenica Panny Młodej dowoziła w pośpiechu ostatnie,potrzebne rzeczy. I stojąc tak na pustym przystanku, uświadomiła sobie ze smutkiem, że oto nie ma kwiatów na bukiet Panny Młodej. Jak to...ślub bez kwiatów? Rozejrzała się wkoło ale wszystko bylo już pozamykane. Autobus nie nadjeżdżał, więc z rezygnacją powlokła się w stronę innego przystanku aby jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Z zamyśleniem odnotowywała w pamięci wszystkie niezbędne do wykonania przed ślubem zadania, gdy nagle usłyszała wołanie. W pierwszej chwili uznała, że ten ktoś na pewno nie krzyczy do niej, ale po kolejnym głośnym: ,,PROSZĘ PANI!", nabrała pewności, że chodzi właśnie o nią. -S...słucham?- odwróciła się lekko zdziwiona. Oto w drzwiach nieczynnej już kwiaciarni stała kobieta z wielim bukietem ogniście czerwonych róż. Kwiaty niemalże nie mieściły się w jej dłoniach, płatki rozkładały się w wachlarze i mamiły karminem. Siostrzenica zagapiła się na piękny bukiet nie rozumiejąc w jakim celu jest jej pokazywany. Dopiero po chwili dotarły do niej wypowiedziane przez kwiaciarke słowa:-Te róże już rozkwitły i nikt ich nie kupi jutro....no i będą do wyrzucenia. Może chciałaby Pani wziąć sobie ten bukiet? I tak Para Młoda miała swój najpiękniejszy ślub. Gorąca czerwień bukietu odcinała się niezwykle mocno i kontrastowo na tle szpitalnej bieli. Wkrotce potem, jej ukochany Oblubieniec odszedł. Brzmi nieprawodopodobnie? Siostrzenicą jest moja mama.
zapytał(a) o 16:13 Co można zaśpiewać na weselu??? chciałam zaspiewac cos na slubie mojej kuzynki To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź sejmowiec odpowiedział(a) o 19:31: prosze niektóre się powtarzaja ale myślę że Ci się przydadzą 07 zgłos sie 12 Łez - S. Wiśniewski 2 bajki - Virgin 20 lat a może mniej… 40 LAT MINĘŁO” A MUZYCZKA’’ A najbardziej mi żal A ty całuj mnie A wszystko to bo Ciebie kocham Ach Ty cyganko Agnieszka Ale to już było- M. Rodowicz Ali baba All My Loving Ally Mcbeal Alombre AN ANGEL” Anka ot tak Anna Maria Anna- Stan Borys Apasjonata Around the world- ATC Aserehe- Las Ketchup Autobiografia- Perfekt AUTOSTOP” Babilon- Boney M Babski świat Baby, ach te baby BACK IN MY LIFE” Baju baj- A. Jantar BAL U WETERANÓW” Bal wszystkich świetych- Budka Suflera Ballada wagonowa Bała armia BARA ,BARA” Baśka- Wilki BĄDŻ GOTOWY DZIŚ DO DROGI” Beata z Albatrosa BELIVE” Bella bella donna BETTER OF ALONE” BEZ CIEBIE” Biała mewa Białe łabędzie Biały miś Biały welon BIBA” BLACK AND WHITE” Bliska moim myslom BLONDYNECZKA” Bo jesteś ty- K. Krawczyk Bo jo cię kochom BO LATO ROZPALA’’ Bo tutaj jest jak jest Bohema- Wilki BOOM,BOOM” BORN TO MAKE YOU HAPPY” BOYS,BOYS,BOYS” BRĄZOWE OCZY” By My Baby BYĆ Z TOBĄ’’ Byle było tak- K. Krawczyk Cała sala CAŁA SALA ŚPIEWA Z NAMI” Całuj mnie Cambio dolor - N. Oreiro CAN’T GET YOU OUT OF MY HEAD” CELEBRATION” Cesera - N. Hagen Chalupy welcome to Chcę tu zostać- Farba Chciałbym ci powiedzieć- Łukash CHŁOP Z MAZUR” CHŁOPAKI NIE PŁACZĄ” Chłopcy radarowcy Chodź pomaluj mój swiat- 2+1 Cholerny czas- Stachursky CHOO, CHOO TRAIN” CHWILE” Ciało do ciała - Toples CIĄGLE PADA” Co się stało z mamą COCA COLA” Comme si, comme sa- F. Affair Comment ca va? Córka rybaka Crime story Crocodille rock Cruel summer - Ace of Base CRUSH” Cudownych rodziców mam- U. Sipińska Cygan Cyganeczka Cyganeczka Janeczka Cyganeczka Zosia Cykady na Cykladach Czarne oczy- Ivan i Delfin Czarny Alibaba CZAROWNICA” Czerwona jarzębina- Dystans Czerwone i bure Czerwone jagody Czerwone korale- Brathanki CZERWONE WINO” CZUJE I WIEM” CZY WARTO BYŁO KOCZAĆ TAK” ĆMA” Daddy cool - Boney M Daj mi słońce- Viper Daj mi tę noc - Bolter Dajcie mi siwka Dalej wesoło Dance Me To The End Of Love Dancing queen - Abba DANIEL” Diabeł i raj Diana Dla ciebie- Mejk Długość dźwięku Dmuchawce latawce - Urszula Do grającej szafy grosik wrzuć DO ŁEZKI, ŁEZKA” Do nieba - Blue Caffe Do nieba nie chodzę Do You Really Want To Hurt Me Domek z kart DONOVAN” Dotknij mnie- Mejk Down under Dozwolone od lat 18 Dragostea din tei - Ozon Drań- Etna Dream Dress Drogi kolego - P. Markowska DWA SERCA DWA SMUTKI” Dwadzieścia lat a może mniej Dwie bajki Dwudziestolatki Dzień dobry kocham Cię Dzień najwyżej dwa DZIEWCZYNY BARDZO GORĄCE” Dzięki Ci lato - Kolor Dziś prawdziwych cyganów już nie ma Dżaga - Virgin El Condor Passa Enola gay Everlasting love- Sandra Every night- Mandaryna EVERYBODY” Everything I do- Ann Winnsborn Everything I do Brian Adams EWA ODESZŁA” Facet to swinia Fale Dunaju FALE NIEBIOS” FEELINGS” Felicita FIRST TIME” FLAMES OF LOVE” Gaz gaz gaz Gdy nie ma dzieci Gdy zapłaczesz - Stachursky Gdybym miał gitarę GDZIE JESTEŚ GDZIE” GDZIE NIEMA RÓŻ” Gdzie się podziały tamte prywatki? W. Gąsowski Gdzie ten który powie mi- Brathanki GIMME,GIMME” Give me youreheart Głęboka studzienka Granica Granica - Top One Greg Zorba Grzeszna miłość- Viper GRZESZNY PLAN” Gwiazdor – Kramer Gwiazdy - Viper Harley mój Hasta manniana - Abba Hej bystra woda HEJ CZY TY WIESZ?” Hej sokoły Hello Doly Hello- L. Richie HERE I GO AGAIN” Historia jednej znajomości - Czerwone Gitary Hung up- Madonna I CAN LOOSE MY HEART TONIGHT” I DID IT AGAIN” I dont know- Erica I just call to say I love you Steve Wonder I Like Chopin I LOVE YOU DO BÓLU” I WANNA BE WITH YOU” IM FOLLE DE TOI” IM WIĘCEJ CIEBIE TYM MNIEJ” In tango- In Grid In The Shadows Iść w strone słońca - 2+1 It must have been love- Roxette Its in your eyes Ive Been Thinking About You JA CHCĘ” JA OGIEŃ TY WODA” Jadą wozy kolorowe - M. Rodowicz Jai pas 20- Alizee Jak ja kocham Cię Jak się masz kochanie - Happy End JAK U CYGANA” Jak zapomnieć Jaki tu spokój JANECZKA CYGANKA” Jarzębino czerwona - Roma Jeden krótki dzień Jedna na milion JEDZĄ RYBĘ” Jedzie pociąg z daleka R. Rynkowski JESTEM KOBIETĄ” Jestem, jaka jestem Jestes szalona JESTEŚ BLISKO MNIE” JESTEŚ MYM MARZENIEM” JESTEŚ WIELKIM SPEŁNIENIEM” Jeszcze dzień wyjdę stąd JESZCZE DZIEŃ” JESZCZE JEDNA NOC” Jeśli tylko chcesz JOE LE TAXI’’ Johny JOLKA , JOLKA” Jolka Jolanta - Meffis Julia Kaczuszki KALIFORNIA” kankan Kapitańskie tango Kasztany Kawałek podłogi KAWARENKI’’ Kawy łyk Każde pokolenie- Kombi Kesera Kiedy swięci maszeruja KIEDYŚ CIĘ ZNAJDĘ’’ Kłamstwo - M. Femme KOCHAĆ” Kochaj mnie – Viper Kochaj mnie IRA Kocham Cię KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO’’ Kocham Cię kochanie moje- Maanam Kocham lato- Casablanka Kochana uwierz mi - Boys KOCHAŚ” KOLOROWE JAK MOTYLE” KOLOROWE JARMARKI” Kołysanka Kołysanka dla nieznajomej Kombinuj dziewczyno Koniec Konik na biegunach - Urszula KORMORANY” Kraina miłości BAJM Krakowianka KROPLĄ DESZCZU” Kulig KWIAT JEDNEJ NOCY’’ Kwiaty we włosach - Czerwone Gitary La Bamba La camisa Negra La isla bonita- Madonna La la la on my mind- Ann Winsborn LA LA LOVE ON MY MIND” Lacumparsite - Tango Lady in red - Chris de Burg Lambada - Kaoma Laszate mi kantare Lato w Kołobrzegu LEKCJA MIŁOŚCI” Lest twisti gen - Twist Let it be LET’S GET LOUD” LETNI CZAS” LETNI WIATR” Libertine - K. Ryan Lornetka - Golec uorkiestra LORNETKA” LOVE AT A FIRST SIGHT’’ LOVE AT FIRST TIME ’’ Love me tender E. Presley Love song - Blue Caffe Łatwopalni - M. Rodowicz ŁOBUZ” ŁZY” Malagenia Malinowy król - Urszula Mała Lady Pank MAŁGOŚKA’’ Mały książę Mam tylko Ciebie- Virgin MAMMA MIA” Man i feel like a woman MARCHEWKOWE POLE” MARIA” MARIANNA” MARINA” Mariola walczy w kisielu MASZ JESZCZE CZAS” Maybe- Brainstorm Mazureczek Mexicana Miałeś być - Brodka MIASTO KOBIET” Miłość Miłość jak wino- Eleni Miłość od pierwszego spojrzenia Miłość w Portofino MŁODOŚĆ” Mniej niż zero Moi Lolita- Alizee MOJA DZIEWCZYNA” Moja muzyka - Bayer Full Moje jedyne marzenie Molo Monika dziewczyna ratownika Moonflower Moonlight shadows Morskie opowiesci Może się wydawać Mój przyjacielu Mówiły mu Mówisz, kocham, kocham Cię Musisz być pierwszy My cyganie My hart beats like- ATC Mydełko Fa MYŚLI I SŁOWA’’ Na dancingu tańczą goście NA SEN” NA ZAMKU” Nadzieja Nah neh neh- Vaya con Dios Najpiękniejsza(biały welon) Najtrudniejszy pierwszy krok Anna Jantar Narcotic Narcyz- Łzy Nasz najpiękniejszy dzień Eleni Nasze randez-vous Kombi Niby jestem Nic nie może przecież wiecznie trwać - A. Jantar NIE BĽDŻ TAKI SZYBKI BILL; NIE CHCĘ WIĘCEJ” Nie jesteś sama, nie jesteś sama Czerwone gitary NIE KOCHASZ TO NIE KOCHAJ” Nie liczę godzin i lat Andrzej Rybiński Nie mogę Ci wiele dać Perfect Nie pij Piotrek Nie płacz Ewka - Perfekt Nie spoczniemy, nim dojdziemy Nie warto kochać - Dystans Nie wiem Katarzyna Skrzynecka Nie wiem, kto, nie wiem, co NIE ZABIERAJ MI STRUN” Nie zadzieraj nosa Nie zmogła go kula Nie znamy się NIE ZOSTAŁO function FocusMe() { } Cykady na Cykladach Prawy do lewego Małgośka Windą do nieba chociaż to akurat niekoniecznie Takie tango Jak się masz kochanie Zawsze tam gdzie ty Kawiarenki Cudownych rodziców mam Ściernisko Po to jesteś na świecie Moje jedyne marzenie Konik Miłość od pierwszego spojrzenia My cyganie Statki na niebie Mój przyjacielu Nie liczę godzin i lat Nogi Jedzie pociąg W siną dal Szalała, szalała Przepijemy naszej babci Gdzie się podziały tamte prywatki Do grającej szafy grosik wrzuć Mexicana Baby, ach te baby Mówiły mu Cyganeczka Zosia Daj mi tę noc Cygan Rudy się żeni Samba Pa Ti Vabank Ballada wagonowa Pozwolił nam los Domek z kart Let it be Z kopyta kulig rwie Rycz mała rycz Takie ładne oczy Ali baba Na dancingu tańczą goście Sokoły Nasze rendez - vous Tyle śłońca w całym mieście Nie płacz Ewka Hej bystra woda A ty całuj mnie Gdybym miał gitarę Kołysanka Pobili się dwaj górale Szła dzieweczka do laseczka Czerwone i bure Tango milonga Zatanczysz ze mna jeszcze raz Bal wszystkich świętych Musisz być pierwszy Kołysanka dla nieznajomej Dozwolone od lat osiemnastu Beata z Albatrosa Ale tojuż było Kolorowe jarmarki Dziś prawdziwych cyganów już nie ma To był twój bląd Siadła pszczółka Serce w plecaku Tak bardzo się starałem Powiedz stary gdzies ty byl Historia jednej znajomości Anna Maria Miłość w Portofino Rysunek na szkle Chałupy welcone to Kasztany Niech żyje wolność I just called to say i love yuo Bella bella donna Słodkiego miłego życia Miłość Baska Malagenia Parostatek kaczuszki kankan Nadzieja A wszystko to bo Ciebie kocham Dwie bajki Dżaga Urke Jesteś szalona Szparka sekretarka Babski świat Zapomnieć Zawsze z Tobą chciałbym być Kocham Cię Biały miś Granica Panno Walerciu Jarzębina czerwona Skrzypeczki Preludium weselne Małgośka - Rodowicz + inne Maryli Jedzie pociąg z daleka - Rynkowski Hej, sokoły Grek Zorba Cancan Gdzie się podziały tamte prywatki - Gąsowski Ale to już było - Rodowicz Kawiarenki Tyle było dni - Grechuta Comment ca va? Kaczuchy Wsiąść do pociągu - Rodowicz Przetańczyć z tobą chce całą noc - Jantar + inne Parostatek - Krawczyk kawałki Piotra Szczepanika Pod papugami jak się masz, kochanie jak się masz? - Happy End Troszeczkę ziemi, troszeczkę nieba - Eleni Love me tender - Elvis + inne Elvisa I've got you under my skin - Frank Sinatra & Bono __________________ Czemu ty się zła godzino z niepotrzebnym mieszasz lękiem? Jesteś? A więc musisz minąć. Miniesz? A więc to jest piękne. "Inaczej serce żąda, inaczej myśl sądzi, inaczej świat spogląda, inaczej los rządzi" Odpowiedzi Cudownych rodziców mam I wtedy syn niech za tańczy z mama a córka z ojcem hAnnnAH odpowiedział(a) o 16:49 Białę jerozy Miał być ślub Kawiarenki Cudownych rodzico mam A to ty bierzesz wesele ? iśka755 odpowiedział(a) o 21:06 Gorzka wódka , a w LUTYM , cudownych rodziców , pszczółka maja remix chłopaki nie placza itp . jak chcesz wiecej puuunkt . ! czas: 2 godz. liczba porcji: 4 składniki: 1 kg filetów z ryby morskiej 3 marchewki 2 pietruszki 1 nieduży seler 1 cebula 100 g mąki 4 łyżki oleju 2 łyzki pasty pomidorowej sok z połowy cytryny sól, pieprz, bazylia, oregano przyrządzanie: Rybę opłukać, posolić i obtoczyć w mące, dokładnie przyciskając. Smażyć na rozgrzanym oleju z obu stron na złoty kolor. Włoszczyznę obrać, zetrzeć na trace warzywnej, cebulę drobno posiekać. Dusić do miękkości (przez ok. 30 minut) na niewielkiej ilości oleju na małym ogniu pod przykryciem wraz z ziołami i przyprawami. Pod koniec duszenia dodać pastę pomidorową oraz sok z cytryny. Nieco przestudzonymi warzywami obłożyć usmażone filety rybne. Wstawić do lodówki i podawać po kilku godzinach ozdobione plasterkami cytryny i świeżymi ziołami. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Duet BoJan – Milion białych róż 324 6 6 24 lipca 2017 .............................Milion bialych roz.............dobrej nocki kolorowych😴..................... 13 komentarzy mamusia45 Plus Ewuniu spiewasz moja ulubiona nutkę pugaczowej 🙂 Pięknego wieczoru 🙂 ❤ Odpowiedz Ocena 6/6 w lipcu 2017 ewadederska @emilka1957 ojejciu dziekuje Kochana Anielko❤🙂🙂 pozdrawiam i nawzajem ach jak pieknie pachna❤ Odpowiedz w lipcu 2017 ewadederska @taktoja50 Ewulka dziekuje rowniez posylam Ci gorace caluski i zycze pieknego dzionka🙂😘❤ Odpowiedz w lipcu 2017 sabinaszymczak Super Ewuniu-pozdrawiam Cie kochana moja serdecznie i zapraszam do mnie............... Odpowiedz Ocena 6/6 w lipcu 2017 ewadederska @sabinaszymczak Sabinko slicznie Ci dziekuje pozdrawiam i zycze milego dnia❤❤ Odpowiedz w lipcu 2017 dobrusia65 Plus Ewuniu ślicznie zaśpiewałaś tą cudowną nutkę ❤ ❤ bardzo mi się podoba ❤ miłej nocki życzę Ci kochana ❤ ❤ ❤ ((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((((( Odpowiedz Ocena 6/6 w lipcu 2017 ewadederska @asia332 Asiu pieknie Ci dziekuje witam sedrcznie❤ pozdrawiam i zyczemilego dnia🙂😘😊 Odpowiedz w lipcu 2017 Brak komentarzy
Drodzy Czytelnicy! I dotarliśmy wreszcie do końca opowieści o przygodach Nory – Chodzącej Katastrofy oraz Rodziny Wiecznie Bez Telefonów, z wielkim składkowym weselem w tle. Na pewno zżera Was ciekawość, jak się ta impreza udała! Zatem nie przedłużając – indżojcie! Małgorzata Musierowicz: Ciotka Zgryzotka, Akapit Press 2018 Analizują: Kura, Dzidka, Sineira, Gaya i Królowa Matka. część 1 część 2 część 3 Biły dzwony, grzmiały organy, a lud (prosty i niedomyty) wznosił okrzyki radości, kiedy spod drewnianego kościółka ruszyła po mszy kawalkada typu mieszanego. Pani dziedziczka na Rumiankowie skinęła białą dłonią, pozdrawiając zgromadzoną ciżbę: chłopów w szarych sukmanach i z czapkami w rękach, jazgotliwe baby w kolorowych chustach, brudne, bose dzieciaki kryjące się za spódnicami matek. Hajducy cisnęli w tłum garść drobnych pieniędzy i korowód weselny odjechał w stronę dworu. Na jej czele, nadając uroczyste tempo, toczyła się archaiczna powózka z nowożeńcami, bukietami i pierwszymi podarunkami ślubnymi. Ciągnąca ją stara Kobyłka i tak dziś była wyjątkowo żwawa. Ostatnie podrygi Naszej Szkapy. Może rozumiała, że nie powinna się wlec ze zwykłą ślamazarnością, gdyż za nią sunie długi sznur samochodów, pełnych ludzi, którzy chętnie by już coś zjedli. Zresztą ona zawsze reagowała ożywieniem, kiedy lejce ujmował Józef Pałys. Nie dziwi mnie to. Zapewne się obawiała, że zarobi z bata. Tempo konia w stępie wynosi około 6 km na godzinę. W kłusie – 10-12 km. KFIIIIIII!!!!! Ta kawalkada pojazdów za “powózką”!!! 😀 Te silniki wyjące na drugim biegu! Te obłoki białej pary wydobywające się spod masek! Miła to była jazda! – parę kilometrów wśród płowych ściernisk i zaoranych pól, przez lasy i łąki, wzgórza i gaiki. Głębokie bagna i ponure pustkowia, wysokie przełęcze i skaliste szczyty… Godzinka zleciała jak z bicza trzasł. Na niebie było tylko słońce i ani jednej chmureczki, a młoda para mogła sobie do woli wymieniać długie i słodkie pocałunki, nie obawiając się zupełnie, że straci przy tym panowanie nad pojazdem: roztropna Kobyłka doszłaby do domu bezpiecznie i bezbłędnie nawet w wypadku, gdyby lejce uległy dematerializacji. Kiedy orszak ów zjechał w głąb dolinki, oczom młodych małżonków ukazał się prezent zbiorowy od całej rodziny: pod orzechem stał fiat panda, przewiązany ogromną białą kokardą, a wypucowany był do takiego błysku, że nikt by nawet nie przypuścił, iż jest to samochód używany, po sporym przebiegu. Dlaczego. Dlaczego. Dlaczego to znowu musi być “samochód używany, po sporym przebiegu”?! Zbiorowy prezent od CAŁEJ rodziny!??? OK, nie musiał być “nówka funkiel”, ale dlaczego “po sporym przebiegu”? Panda o sporym przebiegu kosztuje (obecnie) od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Do składki mamy, policzmy… osiem rodzin? (dziadkowie, cztery siostry Borejko z mężami, Róża i Laura z mężami, prawdopodobnie babcia Pałysowa. Może też Bella, córka Robrojka? Ignaś z Agnieszką, jak wiemy, wykręcili się obrazem). Niechby chociaż zostało powiedziane, że przez kogoś tam znajomego załatwili samochód w dobrym stanie i o niedużym przebiegu. To nie. Musi być Ubogo. Na widok młodej pary zespół muzyczny z Gminnego Ośrodka Kultury wybuchnął triumfalną fanfarą w wykonaniu z lekka tylko fałszującego saksofonu altowego i nieco ochrypłej trąbki, a w tym czasie babcie Doroty pomknęły do kuchni, skąd niebawem wyszły w tempie polonezowym, niosąc uroczyście, we dwie, chleb i sól na jednej tacy. Och, znowu ta „subtelna” pogarda dla wszystkiego, co nie pochodzi z Wielkiego Miasta. To, że muzycy współpracują z GOK naprawdę nie musi oznaczać, że fałszują. A teraz tadam! Pamiętacie, że Józek zlecił matce ułożenie listy gości na wesele i przestał się tym interesować? No to zobaczmy, kogo zaprosiła. Rodzina, powinowaci, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi i ich sąsiedzi, zasiedli na ławkach obok siebie, gadając, śmiejąc się, witając się po latach i pozdrawiając. Najgłośniej i najobficiej gadał radosny Bernard Żeromski; przywiózł dziś nie tylko swą sławną żonę Anielę, lecz i dwóch dorodnych synów, bliźniaków Piotra i Pawła („obaj w identycznym wieku lat dwudziestu ośmiu”), którzy, powróciwszy z Holandii, osiedli w rodzinnym mieście i założyli na Jeżycach sklep z materiałami dla plastyków. Aniela i Bernard, przyjaciele Gabrieli i Idy. Czy jest zwyczaj, żeby dawnych znajomych zapraszać z dorosłymi dziećmi? Najwięcej dzieci i wnuków zaprezentowali Cesia i Jerzy Hajdukowie. To samo – przyjaciele Gabrieli i Idy z czasów szkolnych. Btw, czy ich liczne dzieci i wnuki mieściły się w grupie tych 35 osób zaproszonych jakoby przez Idę, czy pojawiły się “w bunusie”? Najbardziej w ciąży była córka Robrojka, Bella („Termin? Na wczoraj!”). No, to przynajmniej rodzina, ale kurde, czy oni chcą mieć tu powtórkę z rozrywki i poród jako gwóźdź imprezy? W ramach zabaw weselnych zorganizowali konkurs na „najbardziej w ciąży”. Najgorętszy aplauz wywołało pojawienie się, wraz z rodziną, dawnej Genowefy Bombke, czyli Aurelii Bitner. A ona jest związana z rodziną tak, że… eee… jako sześciolatka przychodziła do Borejków na obiadki??? Może ten aplauz towarzyszył wygranej w konkursie na osobę najbardziej przypadkowo zaproszoną. Najpiękniej wyglądała smukła Laura – Tygrys (w obcisłej szmaragdowej sukni i maleńkim czarnym kapeluszu, zsuniętym na jedno skośne oko), choć śliczna Bebe, żona dyrektora Damazego Kordiałka (cała spowita w beże), mogłaby z nią śmiało rywalizować. Bebe i Damazy, tak samo nijak niespokrewnieni, ani nawet niebędący bliskimi przyjaciółmi – no ale może chodzi o to, że Damazy jest dyrektorem szkoły, do której chodzi kolejne pokolenie borejczych dzieci. Czy na waszym weselu był dyrektor szkoły?! 😀 Na moim był rektor uczelni, ale tylko dlatego, że pełnił funkcję ojca panny młodej 😉 Największą niespodzianką było przybycie z Paryża kochanej Kreski z Maćkiem. No, Kreska, wnuczka świętego Dmuchawca – to już prawie rodzina! Niemniej, gdyby nie ponadludzkie moce Teresy, która w mniej niż tydzień ogarnęła ten radosny burdel i rzeczywiście przygotowała wesele, to byłby kurde przypał – przyjechać specjalnie z Francji na… kanapki z pasztetem w kuchni Rumianków. Zauważ, że ich przyjazd był NIESPODZIANKĄ. Wcześniejszych rozmów na ten temat nie było? Bo chyba nie dostali zaproszenia na tydzień przed imprezą, rzucili wszystko, wydali kupę forsy na bilety lotnicze last chwila i pomknęli do Polski? Jak widać, zaproszono rodzinę oraz przyjaciół… rodziców i dziadków, natomiast nie ma ani słowa o jakichś przyjaciołach samego Józka czy Doroty. Nie wiadomo też w ogóle, kto przyszedł od strony panny młodej; wygląda to tak, jakby wesele odbywało się wyłącznie w gronie Borejków i ich znajomych. A teraz przeczytajcie tę listę jeszcze raz i zastanówcie się, kogo brakuje. Aha? Otóż nie ma tu ani słowa o Monice Pałys, matce Marka i rodzonej babci Józka. (Jak również dawnej przyjaciółce Mili – chyba bardziej uprawnionej do przybycia na to wesele niż jej inna dawna przyjaciółka, Lonia). Sprawę wyjaśnia na swej stronie sama MM: “Monika Pałys także była na weselu Józka. Tak się dobrze bawiła, że ani na chwilę nie usiadła – dlatego umknęła opisowi.” Domyślam się, że w następnej części, “Chucherku”, doczekamy się wspomnień o weselu Józka oraz wyjaśnienia, co w tym czasie robiła Monika. Przekonamy się już niedługo, bo planowana data wydania to 28 kwietnia 2022 (wg Biblionetki). Monika Pałys w czasie wesela ma około 80 lat. Tak tylko zauważam, w kontekście wyjaśnień MM. Brakuje również Elki, córki Grzegorza i przyrodniej siostry Ignasia, ale tę już dawno MM wyekspediowała z mężem do Japonii, żeby nie musieć odpowiadać na pytania, gdzież też się ona podziewa podczas takich czy innych uroczystości w rodzinie. Największy niesmak wywołało pojawienie się silnie rozżalonego Igora z opróżnioną do połowy butelką żubrówki (ale doktor Kowalik szybko sobie z nim poradził), Doktor Kowalik, po 70-tce, “szybko sobie radzący” z pijanym dwudziestoparolatkiem… Cichaczem wstrzyknął mu insulinę. Wygląda na to, że MM w kwestii wieku bohaterów zatrzymała się jakieś 20 lat temu, stąd Monika, która przez całe wesele nie usiadła, Kowalik-atleta, Bella w bardzo późnej ciąży, itd. W kwestii dóbr materialnych także, właśnie mnie olśniło. Wciąż postrzega samochód jako dobro luksusowe, natomiast książki w jej mniemaniu są tanie i można kupować po 2 sztuki każdej nowości, remonty też są tanie, bo można wykonać większość własnymi rękami. (Igora Bogatkę poznajemy we “Wnuczce do orzechów”. Jest to osobnik opisywany jako tępy i prymitywny, przystawia się do Doroty, choć ona wyraźnie go nie chce, a na koniec próbuje ją zaatakować i zostaje rycersko przepędzony przez Józka. Nieocenione forum ESD wysnuło teorię, że postać Igora jest odpowiedzią na pojawiające się po “McDusi” zarzuty, że Józek stosuje przemoc wobec kobiet – “Sądzicie, że to była przemoc? Pokażę wam, jak naprawdę wygląda przemoc!”) zaś największe zdumienie wywołał Jacek Tanaka, stając nagle pośród członków zespołu muzycznego Gminnego Ośrodka Kultury, pożyczając na momencik skrzypce i wykonując na nich z japońską perfekcją „Ave Maria” Gounoda. Eeee tam, za mało stereotypowo. Skoro Japończyk, to powinien zagrać na fortepianie, i to oczywiście Chopina, a nie jakiegoś tam Gounoda. Kiedy zaś w ciągu kolejnej godziny znalazł się znów w centrum uwagi, deklamując od niechcenia Homera, dla wszystkich stało się zupełnie jasne, że oto pojawił się naprawdę poważny pretendent do ręki Łucji Pałys i że w dniu dzisiejszym znacznie podwyższył poziom swych szans, albowiem nestor rodu był najwyraźniej pod wrażeniem. Aha. Totalnie widzę, jak Łusia zadaje Jackowi do wykucia fragmenty “Iliady” i jeszcze szuka mu jakichś nagrań, żeby na pewno wygłaszał je z prawidłowym akcentem. Wiadomo, że na początek trzeba wkraść się w łaski seniora rodu! No to niech nestor sam się z nim ożeni. Boli mnie jak bardzo papierowa i stereotypowa to postać. Jest perfekcjonizm, muzyka klasyczna, brakuje jeszcze talentu do przedmiotów ścisłych i będziemy mieli bingo. Japończyk recytujący Homera na wiejskim weselu. Ja pierniczę, ale psychodela! Ucztowano tak, z wielką uciechą, przez dalsze godziny. Jedzenie było obfite i pyszne, wiejskie chleby Nowakowej pachniały niepowtarzalnie, pasztety Marciniakowej rozpływały się w ustach, a ciemne, suche i słone, wonne jałowcowe szynki od Walkowiaków pobiły na głowę mokre, bladoróżowe wędliny profesjonalne, przywiezione przez firmę cateringową. OCZYWIŚCIE. Chciałabym wiedzieć, co autorka rozumie pod hasłem “profesjonalne”, bo chyba znamy odmienne znaczenia. Te rozpływające się pasztety w upalny dzień budzą we mnie niejaki niepokój. W szczytowym momencie uczty dziadek Borejko otworzył szampana bezalkoholowego i już miał wygłaszać toast, gdy wtem ujrzano samochód firmy „Międzynarodowa Poczta Kwiatowa”, toczący się z górki pamiętną drogą (obok pamiętnego głazu). Podjechał on pod dom weselny (też pamiętny?), dostarczając nowożeńcom wspaniały bukiet zamówiony przez Fryderyka Schoppe. Załączony bilecik zawierał życzenia na nową drogę życia, ale także obietnicę rychłego spotkania, i to bardzo poprawiło humor nie tylko Róży, ale i trzem jej ciotkom oraz matce. To jest trochę dziwne, biorąc pod uwagę oś dramatyczną tej książki, no ale OK. Punktualnie o czwartej nadjechał kolejny samochód dostawczy – furgonetka cukierni „Wisienka” – prowadzony osobiście przez jej właścicielkę, której towarzyszył syn August oraz jego przyjaciel Gaudenty, obaj w białych kucharskich czapeczkach i białych kitlach z wyhaftowaną nazwą firmy (logo – oczywiście – wisienka). Podjechawszy pod wejście od ogrodu, cała trójka, wraz z Teresą, zajęła się zręcznym przenoszeniem do kuchni takich cudów jak: trzypoziomowy tort biszkoptowo-śmietanowy z malinami i jeżynami, torciki karmelowe z gruszką i galaretką, tarty serowe z wiśniami i migdałami, placki drożdżowe z grubą warstwą kruszonki maślanej, rolady orzechowe z czekoladą oraz czekoladowe rożki z orzechami. Pytanie: były smaczne czy profesjonalne? 😉 Nie wiem, ale za to wiem, że rożki są zazwyczaj alkoholowe, mwachacha. (…) August Podeszwa, wraz z kolegą, pozostał wśród gości (obaj zostali gorąco do tego zaproszeni przez babcie Doroty, którym wydawało się, że jest troszkę za mało młodych kawalerów do tańca). Wzięły z dworu co przypełzło, co za traf, że padło na osoby istotne dla fabuły. Panowało radosne ożywienie i wesoły gwar. Zespół muzyczny dawał z siebie wszystko, z rzadka odpoczywając lub jedząc. Mam nadzieję, że zespołowi zapłacono. Ciekawi mnie też jego repertuar, bo nie spodziewam się, żeby był typowo weselny. Natchnieni przykładem Jacka, sięgnęli po starożytny grecki repertuar. Przy wtórze piszczałek śpiewali rytualne hymny towarzyszące ofiarom. Uszczęśliwione dzieci goniły się, piszczały i wrzeszczały, biegając gdzie się tylko dało. Karolek wspiął się prawie na czubek orzecha i zlazł, na szczęście bez szwanku. Bracia Rojkowie, Jędrek i Szymon, poszli drażnić ptactwo w kurniku i zostali poszczypani przez gęsi. Poproszę mi wyjaśnić, dobre Państwo, co mogło sprawić, że siedemnastolatek i piętnastolatek udali się na weselu kuzyna drażnić ptactwo w kurniku… Mam teorię. Otóż moim zdaniem akcja “Ciotki Zgryzotki” miała się rozgrywać w roku 2014, rok po akcji “Feblika”, a bohaterką miała być Ania. Część tekstu powstała z taką właśnie myślą, jak również część ilustracji, ale że ostatnio MM coraz wolniej idzie pisanie i książki ukazują się w coraz większych odstępach czasu, Ania zbytnio się postarzała 😉 a jej miejsce zajęła Nora. To by wyjaśniało wiele rzeczy. Jędrek i Szymon mieliby po 14 i 12 lat, Józek i Dorota mieliby za sobą nie czteroletni, ale zaledwie roczny związek i nagła decyzja o ślubie byłaby bardziej zrozumiała (jak również ciągłe trwanie w fazie maślanych spojrzeń i ogólnego braku przytomności). Remonty Ruinki oraz mieszkania na Roosevelta też opisywane są tak, jakby trwały raczej rok niż cztery lata. Last but not least, jedna z czytelniczek zwróciła uwagę, że siostry Górskie “zamieniły się włosami” – do tej pory to Ania miała proste, a Nora kręcone, tak wyglądają na ilustracjach we wcześniejszych częściach cyklu, np. tu: Teraz jednak Nora ma włosy tylko lekko falowane i wygląda tak: co moim zdaniem świadczy, że autorka wykorzystała ilustracje pierwotnie mające przedstawiać Anię. Ba, do Ani pasuje nawet fakt, że ktoś wytyka jej tuszę, w końcu od samego początku to była jej jedyna cecha charakterystyczna. Teraz jednak, skoro utraciła walkowerem status głównej bohaterki, MM nie ma na nią żadnego innego pomysłu, więc należy ją czym prędzej wyekspediować z domu, niechby i na stancję do ciotki. Tak więc – dziękuję za wysłuchanie przydługiego wyjaśnienia, dlaczego siedemnastolatek i piętnastolatek poszli drażnić ptactwo w kurniku. Mała Mila postanowiła rozpalić ognisko i ruszyła z gromadką innych śmiałków po chrust do zagajnika, gdzie rzekomo natknęli się na całkowicie dziką świnię. Albo dzik buszował w poziomkach, albo podstępny Chrobot wypastował prosiaka. (…) Babcia Borejko rozmawia z Lonią: – Zniknął z tym nieszczęsnym psem na cały dzień, już myślałam, że nie żyje! Byłam w rozpaczy, a on nawet o mnie nie pomyślał. Ani razu! Nie zadzwonił, nie dał znaku życia! Jak on mógł! Potem się to częściowo wyjaśniło, miał powody, zasłabł, zasnął et cetera. Więc wybaczyłam, wybaczyłam. Łaskawie. Te powody, o których Babi mówi z takim lekceważeniem, były naprawdę istotne i mogły się poważnie odbić na zdrowiu starszego pana. A ona nadal skupia się głównie na swoich urażonych uczuciach. Ale jednak mam żal i jakoś nie chce mi to minąć: okazało się, że on w gruncie rzeczy nie szanuje moich uczuć, skoro mógł się czegoś takiego dopuścić. Tak tak, z szacunku dla twoich uczuć nie powinien dopuścić, by psy się pogryzły. – Mila, nie wariuj, czegóż on się dopuścił, to nie było nic TAKIEGO! – Loniu, było. Okazało się, że on mnie, po tylu wspólnych latach, nie zna – w pełni. I to o to mi właśnie chodzi. No, nie zna, nie zna. Wasze rozmowy wyglądają tak, że on monologuje, rzucając łacińskie cytaty, a ty rozpoznajesz autorów. Ty z kolei nic nie mówisz, wymagając, żeby wszyscy sami się domyślili. Nie przeczę, sama chciałam, żeby nie wiedział o mnie wszystkiego, ukrywałam Kala Amburkę… A Kal Amburka co ma do tego…? Czyżby incydent z psem stał się pretekstem do wypominania wszystkiego za całe życie? – Ale nie ukryłaś – bąknęła Lonia, oblizując z łyżeczki resztkę bitej śmietany z jeżynami. – Owszem, ukryłam. Zwłaszcza z początku, kiedy nie byłam siebie pewna. Ale potem to już może po cichu chciałam, żeby sam na to wpadł? Prawdziwie, głęboko, świadomie kochający mąż na pewno by się domyślił. – A! Tak sądzisz? – Oczywiście. – To trzymam cię za słowo. No więc teraz uważaj: on się tego domyślił. – Ależ skąd! – Milu, on to wie. Począwszy od pierwszej premiery. – Mylisz się, moja droga, z całą pewnością. Mylisz się, głupia kobieto, JA wiem lepiej! – Nie mylę się, moja droga, z całą pewnością. Bo o to właśnie mnie spytał. Po pierwszej premierze. – O co? – Czy to możliwe, że właśnie byliśmy we troje na twojej jednoaktówce, bo on zdecydowanie poznaje twój styl i retorykę. – A ty co? Wygadałaś? Chociaż cię prosiłam, żeby ani słowa…? – Nie wygadałam. Powiedziałam, żeby ciebie zapytał, to się dowie. A on na to: „Przecież już wiem. Zgadłem, prawda?”. Ale ja nadal milczałam, słowo! Milczałam jak grób! Tak starannie milczałam, że tobie też nic nie powiedziałam, chociaż każda normalna przyjaciółka zrobiłaby to jak najprędzej. A on wtedy pokiwał głową. I był zadowolony. – I coś jeszcze powiedział? – Tak. Powiedział, że dobrze zrobił, kupując ci laptop. – I coś jeszcze? – Tak! – przypomniała sobie Lonia. – „Mila ma tremę. Trzeba to uszanować. Jak zechce, to mi powie. Poczekam.”. – I wciąż tak czeka – szepnęła poruszona Mila Borejko. – Choć pewnie już o tym zapomniał – dodała zaraz trzeźwo. Adwokacie Diabła, oto masz kolejny przykład, że MM reaguje na uwagi czytelników: ileż to było wypominania, że niezbyt dobrze o małżeństwie Borejków świadczą takie ukrywane latami tajemnice – a tu proszę, Ignacy wszystko wie i to niemal od samego początku. Nie, to niekoniecznie w takich momentach robię za adwokata diabła :). Za adwokata robię w chwilach, gdy widzę (albo domyślam się, albo mam nadzieję), że autorka UZNAŁA, że krytycy(-kanci ;)) jej twórczości mają trochę racji i robi minimalny kroczek w tył, ustępując ze z góry i uparcie zajmowanych pozycji. Tu dostrzegam raczej babola takiego, jak matka Hajduka w Środzie, albo pomyłki w “Małpie w kąpieli”, które trzeba gorączkowo wyjaśniać czepialskim tak, by zrozumieli, że czepiali się zupełnie bezpodstawnie :D. Jejku, jakie to retconowanie jest wysilone. Spojrzała na męża, tym razem już nie z ukosa. Siedział opodal, po drugiej stronie stołu, popijał spokojnie herbatę i przechylając uważnie głowę, słuchał, co mu ma do powiedzenia jego sąsiad, elokwentny Jacek Tanaka. Od czasu do czasu nestor rodu uśmiechał się oszczędnie i dopowiadał słówko. Spojrzenie, jakim obrzucał rzekomego kolegę swej wyjątkowej wnuczki, było zarazem badawcze i aprobujące. Plan Łusi przynosi rezultaty! – To było naprawdę zachowanie godne dżentelmena – ciągnęła Lonia, dokładając sobie jeszcze kawalątko tortu. – Więc sama widzisz, że jesteś niesprawiedliwa, a mówię ci to jako przyjaciółka, jako wasza wspólna powiernica, dzięki której… – odwróciła głowę i urwała, widząc, że przyjaciółka już przy niej nie siedzi. Nagle ujrzała Milę po drugiej stronie stołu: stanęła za mężem i zasłoniła mu oczy. – Zgadnij kto to? – zapytała. – Milu, to ty? – Tak, to ja – odrzekła. – Kal Amburka. Chodź, zatańczymy. Grają tango! Osłupiały Ignacy przez resztę wesela zastanawiał się, dlaczego jego żona kala jakiegoś Burka. I nagle pośród całej tej sielanki zaczyna się scena, nad którą powiewa tyle czerwonych flag, że wygląda jak pochód pierwszomajowy: – W życiu nie tańczyłem tanga – oznajmił Gaudenty, który nie miał już na głowie tej niekształtnej białej czapki, zdjął też śmieszny kitel z napisem „Wisienka”. Wyglądał teraz po prostu zabójczo, wyglądał szlachetnie i walecznie, jak średniowieczny rycerz, a może raczej jak wschodni książę, i Nora musiała się uszczypnąć, żeby się na niego wciąż nie gapić. Usiłuję sobie wyobrazić, w co takiego był przyodziany, i mam dziwaczną wizję młodziana w pięknym bechterze albo juszmanie. – Tango! Kto na to wpadł?! – śmiał się. Podał jej smukły kieliszek pełen złotawego wina, a Nora przyjęła go odruchowo, dziwiąc się zarazem, skąd on je wytrzasnął, skoro wesele jest bezalkoholowe. To jest dobre pytanie. Gaudenty pojawia się na weselu jako pomocnik dostawczyni ciast. Jakimś cudem przewidział, że zostanie zaproszony, a w dodatku przezornie kupił wino, bo wiedział, że wesele będzie bezalkoholowe? Może cała okolica plotkowała o tym kuriozum. Ale nie odważyła się zapytać, zwłaszcza że Gaudenty wzniósł swój kieliszek (z ukłonem w jej stronę) i popijał już, opierając się o brzeg stołu, tuż obok niej. – Ten zespół jest beznadziejny – orzekł. – Chciałem cię poprosić do tańca, ale nie do takiego. – A ja takie właśnie lubię! – odrzekła Nora, rumieniąc się zdradziecko, lecz trzymając fason. – W ogóle chyba lubię zupełnie inne rzeczy niż ty – dodała tonem pełnym wyrzutu. – Taaak, mówił mi Gusty, o co się wściekłaś. Całkiem głupio – ocenił Gaudenty i stając jeszcze bliżej niej niż przedtem, od niechcenia odgarnął jej włosy z oczu. Aaaahaaa… Najpierw ci obniżę samoocenę, głuptasku. A potem cię dotknę, bez pytania, żeby ci pokazać, że MOGĘ. Urabianie w toku. Nora szarpnęła głową. – No, no. Obraziłaś się o ten film jak jakaś stara ciotka-cnotka – dorzucił krytycznie, z uśmieszkiem. Aaaaahaaa… Przecież nie chcesz wyjść na jakąś ciotkę-cnotkę, prawda? – Gorzej: nabrałam niesmaku! – odreagowała od razu Nora. (Odreagowała???) – I słusznie. Weź tę rękę. Nie spoufalaj się. – Oj, spoufaliłbym się. Dobrze, dobrze, ty ciotko! – nie rób takiej miny, żartuję. W ogóle nie znasz się na żartach. Gaudenty pięknie pokazuje, jaki z niego dupek, i w szybkim tempie odhacza kolejne punkty. – Znam się, bo doceniam dobre, a głupie mnie nie bawią – odpaliła. – Zaczynasz mnie intrygować. Przestań się złościć i chodź potańczyć. No już, foczko, bez fochów. – Nie chcę. Ale bardzo chciała i ostatecznie nie dała się długo prosić. Wypiła szybko to cierpkie wino, żeby się pozbyć kieliszka, i ruszyła w tany. Zespół muzyczny jeszcze się nie zmęczył i znów zagrał, ale już na szczęście nowy, rockowy kawałek. Na saksofon, trąbkę i skrzypce. Tuż obok płynęli z wolna w swych ramionach dziadkowie B., którym się chyba zdawało, że tango jeszcze trwa. Nora zobaczyła też opodal swoich roześmianych rodziców, którzy wywijali z wielkim zapałem rock and rolla, a potem widziała już tylko zamazane smugi świateł i kolorów, bo Gaudenty porwał ją w jakiś wir, kręcił nią, obracał i obejmował. Prawdę mówiąc, świetnie się z nim tańczyło! Nora była zachwycona i czuła się jak w najpiękniejszym ze swoich snów. Mogłaby tak z nim tańczyć do końca świata! Tak tylko przypomnę, że te wszystkie szalone tańce odbywają się na “trawiastej połaci” przy domu Rumianków, która nie jest raczej ładnie utrzymanym i elegancko przystrzyżonym trawniczkiem, a łączką, możliwe, że usianą kretowiskami. Muzyka znów zmieniła tempo, teraz był to walc. Tym razem łkały skrzypce, na szczęście nie ochryple. Trzeba przyznać, że zespół z Gminnego Ośrodka Kultury ma imponująco obfity i różnorodny repertuar. Gaudenty objął ją w pasie, ciasno przycisnął do siebie i zaczął oddychać jej w ucho. Nora chichotała, bo od tego sapania i chuchania po plecach biegły jej mrówki, w głowie się jej przyjemnie zakręciło, lecz kiedy walc dobiegł końca, ocknęła się nagle w mrocznym zakątku pod orzechem, silnie i niemiło zaskoczona, gdyż Gaudenty właśnie wpił się w jej szyję, niczym wampir ze Zmierzchu. Scena cholernie nieprzyjemna, ale teraz to szczerze kwiknęłam. Krzyknęła ze złością: – Puść mnie! Usiłowała się wyrwać, lecz on całował ją nadal. Czy ja to w ogóle muszę komentować? A może muszę, bo są tacy, dla których ta scena jest przezroczysta? A może – nie dajcie Bogowie – ktoś uważa, że to jest romantyczne? I nagle przestał, bo ktoś go złapał od tyłu za ramiona i jednym ruchem, bez trudu, odciągnął na bok. – Odjazd! – zarządził Florian Górski, piętrząc się w ciemności jak potężna góra. Kiedy autorka zapomina o swojej manierze, nagle robi się autentycznie, a w tekście pojawiają się prawdziwe emocje. – Odczep się! – warknął Gaudenty nader nierozważnie, nie poznając najwidoczniej, z kim ma do czynienia. – Uważaj, młody, bo cię trafię! Ałć. Aż boli, jak nienaturalnie to brzmi. – to mówiąc, ojciec złapał pełną garścią koszulę chłopaka, na piersiach. Coś chrupnęło. Chrupnęło? Kark mu skręcił? – Moją córkę masz szanować – powiedział groźnie, zacieśniając chwyt. – Tato! – krzyknęła Nora, z oburzeniem obserwując zachowanie tego despoty. O’rly? Gdyby Gaudenty nie był przystojny, gdyby był o kilka lat starszy, gdyby posunął się nieco dalej – czy wówczas ktokolwiek uznałby reakcję Nory za wiarygodną? Rozumiem, że według wizji Autorki działa tu Zgubna Potęga Mieuoździ, ale każde zadurzenie ma swoje granice. No hej, Nora ma szesnaście lat i zero doświadczenia z chłopakami (oraz – przypuszczam – niewielkie pojęcie o tym, jakie zachowania stanowią czerwoną flagę), a Gaudenty jest obiektem jej westchnień. Poza tym wtrącający się, kontrolujący stary to obciach nad obciachy, tak że owszem, w TEJ sytuacji można uznać jej reakcję za wiarygodną. – Nora, cicho bądź. Jak tam, młody, wszystko jasne? – Jasne! Już jasne! – spokorniał widowiskowo Denty. – Przepraszam! – Nie mnie przecież, Norę przeproś. – To właśnie miaa-łem na m-myśli – wyjąkał Gaudenty, produkując żałosny uśmiech, w popłochu odwracając oczy od napastnika i (z powodu unieruchomienia kręgów szyjnych) silnie zezując, by móc zawadzić wzrokiem o adresatkę przeprosin. – Przepraszam, Nora. Głupio wyglądał. Nie próbujcie tego w domu, ale do „unieruchomienia kręgów szyjnych” złapanie za koszulę na piersiach to trochę za mało. – To wszystko – podsumował ojciec i wypuścił z garści tkaninę koszuli. – Idź, młody, potańcz sobie. Popraw tylko te fikuśne okularki i już. Będzie dobrze. Gaudenty odszedł natychmiast, sponiewierany, z miną pełną upokorzenia. Mam świetną koszulkę dla Floriana! – Tato, jak ty się zachowujesz?! – palnęła Nora. Policzki jej płonęły ze wstydu. – Normalnie. A ty? – Też normalnie! Niepotrzebnie się wtrąciłeś! Dałabym sobie radę sama! Właśnie widzieliśmy. – Albo i nie – rzekł ojciec. – Trzymaj się lepiej od niego z daleka, to chłopak nie dla ciebie. – Już to wiesz, prawda? Cały ty! Czarne albo białe, dobre albo złe, nie dostrzegasz w ogóle niuansów! – W ogóle – zgodził się od razu. – Bo ich tu nie ma. Z punktu widzenia ojca, bojącego się o swoją córkę, faktycznie niuansów nie ma. Skończyły się w momencie, w którym Gaudenty kontynuował obślinianie Nory wbrew jej woli. Ale z punktu widzenia Nory najwyraźniej są – a najważniejszym niuansem zapewne jest to, że jest w nim zakochana. Tak, Zgubna Potęga Mieuoździ, ale nie tylko – również wzorców kulturowych. – Yyyy! I wszystko zawsze wiesz najlepiej! – zagotowała się Nora, zaciskając pięści. Krew uderzyła jej do głowy kolejną wrzącą falą. To musiał być skutek tego wina: miała ochotę kopnąć w kostkę albo wręcz walnąć w łeb swojego rodzonego ojca, tego klasycznego macho oraz tyrana. – Denty nie jest taki zły! Obraziłeś go, i co teraz będzie! No nie wiem, może gnojek się nauczy, że jak kobieta mówi „nie”, to należy zabrać parszywe łapy. Ojciec się krótko zaśmiał. – Śmiej się, śmiej! Despoto! Okrutniku! Tyranie! Dlaczego nie możesz mnie zostawić w spokoju?! Dlaczego mnie wciąż pilnujesz, poprawiasz, korygujesz, wychowujesz, wtrącasz się, karzesz – i dlaczego mnie, a nie Anię? Tak, powiedziała to wreszcie. Rzuciła mu to w twarz! – Ania jest już dorosła – odpowiedział tata po krótkiej chwili milczenia. – A jak nie była? Jak miała szesnaście lat? (…) Szanowni Państwo, oto nadeszła wiekopomna chwila! Ktoś tutaj wreszcie rozmawia, szczerze i autentycznie, o cholernie trudnych sprawach. – Babcia Mila ma rację – powiedział. – Mądra kobieta. Mówiła mi kiedyś o błędach wychowawczych. Tak bardzo chcemy uniknąć tych, które popełnili nasi rodzice, że natychmiast popełniamy swoje, całkiem nowe. – To nie popełniajcie!!! – Nie da się chyba. Tak się zastanawiam – ciągnął tata z namysłem – o co mi właściwie chodzi. Dlaczego tak cię wciąż mam na widelcu. I już wiem. Bo cię znam jak samego siebie. Tak, po trzykroć tak. W naszych dzieciach najbardziej nas bolą i przerażają nasze własne wady. Boję się, że tobie też kiedyś odbije. A nie chciałbym tego za nic. Za bardzo cię podziwiam. – Ty?…?! Mnie?! – mimo woli spytała zdziwiona Nora i nagle zrozumiała, co właśnie tym naiwnym pytaniem ujawniła. Że w gruncie rzeczy to ona podziwia jego. Nie chciała tego okazać, za nic w świecie! – a jednak z niej to, psiakrostka, wylazło. Ale on tego nie wychwycił. Szkoda, wielka szkoda, że autorka nie postanowiła nas w tym momencie zaskoczyć, nie dała Florkowi szansy i wygodnie pozostawiła go w przegródce, do której go wepchnęła. – Oczywiście – mruknął. – Musiałbym być ślepy. Masz tyle zalet. Masz taką mądrą głowę. A przede wszystkim masz charakter. Wciąż się trzęsę o ciebie, czy świat cię nie złamie. Bo łamie właśnie twardych. Projekcja, panie szanowny. Nora nie jest twarda, tylko taką udaje. I ma, do cholery, szesnaście lat. Miękkich złamać się nie da, wiesz, oni się zawsze ugną. – A to źle? – Sam nie wiem. Teraz o Ani. Ania nie jest waleczna, Ania jest wygodna. Nie to, że miękka czy słaba! – tego nie mówię! Ona się może nie ugnie, ona się tylko – dostosuje. Ale zawsze umie się o siebie zatroszczyć. Więc o nią się niespecjalnie bałem. No pewnie, można na nią machnąć ręką. Czemu ja mam wrażenie, że nic nie wiesz o Ani, mój Florianie. Że nie znasz swojej “grubej nudnej, mażącej się” (tak ją opisywano, prawda? Tak o niej wszyscy myśleli, czyż nie?) córki. Czemu podejrzewam, że zamknęła się ona jak ostryga, byle tylko nie dać wam wszystkim dostępu do własnych myśli i uczuć. No czemu, Florianie. Ale ty, oj, ty nie lubisz kompromisów. – I co? – spytała ze złością. – Będziesz tak za mną chodził przez całe życie i odstraszał ode mnie chłopaków? – Nie, tylko teraz. Zresztą znajdź sobie porządnego chłopca, to od razu go zostawię w spokoju. Chłystków będę gonił. Kto jeszcze używa na co dzień słowa „chłystek”??? Florian, nasz podróżnik w czasie, przeniesiony na wozie Drzymały prosto z XIX wieku. I naucz się nad sobą panować, rozsądku wreszcie nabierz, jakiejś powagi! – nie mogę cię zostawić bez opieki, dopóki jesteś jak taki szczeniak, co się ciągle pakuje w tarapaty. – Nie pilnuj mnie tak, to się może sama nauczę. – Sama? – Człowiek uczy się właśnie na błędach. – I nieźle przy tym obrywa. Nie chcę, żebyś oberwała. Nie mogę pozwolić, żeby cię spotkał jakiś dyshonor. Ani twojego świerszcza! Ani twoją krowę! Jestem twoim ojcem, zawsze. Ok, rozumiem, że on w ten sposób próbuje powiedzieć “Nie chcę, żeby ktoś cię skrzywdził”, ale dlaczego to brzmi jak “Nie przynieś wstydu rodzinie”…? Bo autorka postanowiła, że Florian nie może wyjść poza rolę konserwatywnego dupka. Państwo pozwolą, że się upewnię. Gdyby Denty był nieco bardziej nachalny, gdyby tatuś nie był na posterunku, gdyby Gaudenty nie poprzestał na pocałunkach, a Norze nie udałoby się wyrwać, to byłby dyshonor (czyli “ujma na honorze”)? Dla niej? Dziękuję, nie mam pytań. Zależy mi na tobie, na tym, jaka będziesz. Masz być… – Nie mów! Wspaniała?! – No, tak, to właśnie chciałem powiedzieć. Wspaniała. – Ja się rozchoruję!!! A kogo to obchodzi? Poza tym w TEJ rodzinie uznajemy tylko choroby ciała. – Ale się postaraj. Nie dla mnie, dla siebie. I dla tego, kto cię w końcu zdobędzie. Masz być tak wspaniała, żeby na ciebie trzeba było zasłużyć. Auć. Z jednej strony to jest oczywiście bardzo w charakterze Floriana, który od wielu tomów jest nam przedstawiany jako osobnik o poglądach mocno konserwatywnych, z drugiej – serio, niech ona jednak będzie wspaniała przede wszystkim DLA SIEBIE, a nie, żeby zostać trofeum dla jakiegoś typka. Nie. Dla własnego zdrowia psychicznego niech ona sobie nie da wmówić, że musi być „wspaniała”. No więc niech będzie zwyczajna, niedoskonała, popełnia błędy, ale rozwija się, kształci itd. – dla siebie. – O, matko. Zamęczysz mnie! Już to widzę. – Dasz radę. – No nie wiem. – Ja wiem. No to teraz już chodźmy stąd. Rozpalili ognisko, będzie pieczenie ziemniaków. O, patrz, patrz, co się dzieje: młoda para odjeżdża! Pokiwamy im. Wrócę jeszcze do tej Ani. Ania jest miękka, wygodna, układna, unika problemów, nie krzyczy prawdy prosto w oczy, więc spoko, nie trzeba się o nią bać, nie trzeba gonić od niej “chłystków”, w przeciwieństwie do pyskatej i buntowniczej Nory. Florian nie widzi, że Ania praktycznie nie ma własnego zdania, zawsze idzie za cudzym przykładem – teraz dobrze, bo za dobrym przykładem Łusi, ale co jeśli znajdzie sobie inne towarzystwo? Co jeśli ją, nauczoną uległości, wypatrzy sobie jakiś drapieżca? Jasne, to nie w musieroversum, tu na pewno znajdzie sobie jakiegoś przyzwoitego chłopaka, równie nudnego jak ona, ale… Ania nie wyszłaby z kina, gdyby film sprawiał jej dyskomfort. Ania nie nazwałaby chłopaka “obleśnikiem” ani nie zaprotestowała przeciw “spoufalaniu”. Ale nie, o Anię nie należy się obawiać. Ona sobie da radę, ona się dostosuje. Florian tego nie rozpozna, bo ewidentnie Florian rozpoznaje tylko siebie i sobie podobnych, i głównie nimi się przejmuje. Smutne, ale cóż, życiowe. 14 PAŹDZIERNIKA SOBOTA Ida do Gabrieli: (…) Ciekawe, dlaczego zaraz mi się z drobiem kojarzy Ignaś, aha, już wiem! – bo też musiał się przestawić na wczesne pobudki. Mała Nora zakończyła już występy w roli sennego aniołka i teraz daje im w kość. Zdecydowanie przeszła w tryb nocny. Ostatnio tam wpadłam wieczorkiem z zakupami (tak, wożę im zakupy dużymi partiami, od czego jest rodzina, jakoś ich trzeba wspomóc w tym rodzicielskim amoku) i mimo dominującego nad wszystkim wrzasku zauważyłam, że Róża kładzie swoje dzieci w niebieskim pokoju z elfami, sama zaś bierze małą Norę do swojego (tj. Gabrysiów) łóżka na dalszym obszarze i tym sposobem pozwala się wyspać Ignasiowi (który się słania ze zmęczenia) oraz Agnieszce (która znów zaczęła po swojemu mdleć, więc tym bardziej powinna się wysypiać). O tym, jak bardzo przerąbane mają dzieci Róży, nikt nie raczy pomyśleć. Btw, gdzie jest kot?! W opisie przeprowadzki wspomniany był kotek Mili, który jechał specjalnym transportem przez tunel pod kanałem La Manche – czy dojechał? Czy też autorka o nim na śmierć zapomniała? Róża zapomniała. Odebrać, razem z frachtem. Co do frachtu, to i dobrze, bo gdzie by oni to wepchnęli – Nowackim do domu? Co oni by bez tej Róży zrobili! Och, znaleźliby inną ofiarę, bez obaw. A może nawet – nie do pomyślenia! – sami by wypracowali jakiś sensowny system? Gabiszonie, miałaś genialny pomysł, żeś się usunęła, a zostawiła im w zamian swoje łagodniejsze alter ego. Samo bycie teściową dyskwalifikuje nas od razu w pewnych sytuacjach, jakże niestety częstych. Już tam Róża wszystkiego dopilnuje! O co tu chodzi, czemu nagle Gaba jest rysowana jako przerażająca teściowa? Czy chodzi o Fryderyka? Czy jakimś cudem jest winna rozpadowi małżeństwa Róży? Przecież dla Ignasia nie jest teściową a matką. Z Adamem, mężem Laury, też chyba nie miała kosy, więc… nie wiem. To mi przypomina, że niedawno były u Agi matka i siostra i jak tylko zobaczyły jej zmęczenie, zaczęły ją oczywiście nakłaniać, by dała sobie spokój z karmieniem dziecka, nie wycieńczała się i przeszła na butelkę. Złe, złe kobiety! Ale na szczęście… Róża im to skutecznie wybiła z głowy, na swój miły i taktowny sposób, namówiła je też, by nie wyrywały małej Nory Agnieszce, Ignasiowi i sobie nawzajem i żeby w ogóle dały Adze trochę luzu, bo ona musi sama się nauczyć, jak być matką. Poddały się od razu! To się nazywa mieć autorytet. Zuch Róża. A Aga jej posłuchała (w ogóle tylko Róży tam się słucha, nawet moje rady muszą przejść przez jej cenzurę!) i nadal karmi. Róża – terrorystka laktacyjna. PSA: jeśli nie masz sił na karmienie piersią, karmienie butelką też jest OK. Zdrowie matki też jest istotne, szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko. Jeśli nie możesz karmić piersią bezpośrednio, a nie chcesz korzystać z mleka modyfikowanego, możesz jeszcze spróbować korzystać z laktatora. I to też będzie jak najbardziej OK. (…) Nasi nowo poślubieni natomiast studiują aż furczy i zauważyłam, że Józinek znacznie wychudł z tej nauki, podobnie zresztą jak Dorota. To dlatego, że są cały dzień poza domem i ona nie może go w kółko napychać tymi opromienionymi gorącym uczuciem maślanymi ciastami. I świetnie! Czasem wpadają do nas w przerwie obiadowej, coś sobie upichcą z mrożonki i dalej biegną. A… to wcześniej tak nie było? Przecież także studiowali. Ale bezobjawowo. Ach, a czy dotarło do Was, gdzie oni byli w podróży poślubnej? Pewnie myślicie, jak wszyscy, że w górach, co? Cha, cha! Spytałam, jak im się podobało u Gutów, a oni przyznali, że wcale tam nie dojechali. Pewnie myślicie, że samochód im się zepsuł? Cha, cha, wcale nie! Po prostu po weselu ruszyli szosą kostrzyńską i zanim dojechali do dwupasmówki, czyli po kwadransie, już im się odechciało podróży. Wynajęli pokój w pierwszym lepszym przydrożnym hoteliku i w nim właśnie siedzieli przez cale dwa tygodnie miodowego miesiąca. Geralt Józek przypomniał sobie miłe momenty spędzone z czarodziejką Dorotą na pochyłym dachu, w pełnej próchna dziupli, na balkonie, i to cudzym, na balustradzie mostu, na chybotliwym czółnie na rwącej rzece i w czasie lewitacji trzydzieści sążni nad ziemią. Ale jednorożec był najgorszy. Widzę w tym rys praktyczności, tak typowy dla mego syna. Jesteś prawdopodobnie jedyną osobą w całym wszechświecie, która w tym widzi dowód na „praktyczność” synusia, moja Ido :D. Powiedział mi z powagą, że zaoszczędzone w ten sposób spore pieniądze przeznaczą na sfinansowanie dojazdów z domu do Poznania i na odwrót, bo fiat panda potrzebuje więcej paliwa, niż sądzili. Nic dziwnego, skoro rodzina obdarowała ich starym, zajechanym struplem. Forum bardzo ładnie i z wrodzoną sobie bezlitosnością rozprawiło się z oszczędnościami Józefa: Fiat Panda II pali tak circa i średnio, jeśli wierzyć netowi, 6, 2 litra benzyny na sto kilometrów. Ktoś tu cytował, że jechali do Gutów, wnioskuję, że nie na Morawy, tylko do dzielnicy Zakopanego. Z Promna do Zakopca jest 560 km, w obie strony 1120 zatem. Na 1100 km – zaokrąglam – wychodzi 6,2 l x 11 = 68,2 l na całą podróż. 68 l x 4,70 PLN = 320 PLN na paliwo. (ceny z roku 2017, tak tylko zaznaczę ;)) Najbliższy Promna i najtańszy zajazd w okolicy, to Rzepicha. Doba w pokoju dwuosobowym, łazienka na korytarzu, kosztuje tam równiutką stóweczkę. Trzynaście nocy daje nam okrąglutki tysiąc trzysta złotych, zaznaczam, bez wyżerki, a nie samym szałem uniesień człowiek żyje. Czyli Józef zaoszczędził na paliwie 320 zł, a w motelu wydał około 1300 na same noclegi 😀 To może być prawda, lecz kiedy tak się tłumaczył, Dorota się cichcem uśmiechała na stronie, więc wywnioskowałam, że decyzja o przerwaniu na samym starcie podróży poślubnej nie wynikła jednak z pobudek ściśle finansowych. Raczej sądzę, że nie miała nic wspólnego z rozsądkiem. Nie łudźmy się, te tłumaczenia o oszczędności to tylko, żeby zamydlić oczy mamusi. Ach, widzę oczami duszy tego Józka jak hamuje z piskiem opon nieszczęsnej pandy przed pierwszym lepszym motelikiem przy drodze, jak wypada z samochodu, ciągnąc za rękę Dorotę, która mało sobie obcasów nie łamie w pośpiechu, jak pędzą na górę, trzask drzwi, nareszcie sami, nareszcie można zerwać z niej to ślubne giezło i… Zgasło światło, cisza była A po chwili… Z pokoiku wyszedł Zdzisio Gdzie do Lidki się sposobił I do Stasia mówi cicho: ”Stachu…! Stachu…! „Co?!” „Jak to się robi…” (…) Gaba do Idy: Aha, uwaga! Fryderyk się wreszcie odezwał! Wstyd mi teraz, że tak w niego zwątpiłam, No ale co on tam takiego napisał, co??? Moim zdaniem MM nie może się zdecydować, czy chce w nim mieć fuję i fubrawca, CKNUK-a i Pyziaka bis, czy jednak pozwolić mu się zrehabilitować. Fryc po raz drugi wywija ten sam numer ze zniknięciem za oceanem (recykling motywów aż miło), ale autorka zostawia mu jednak furteczkę… Którą w każdej chwili może zamknąć, bo nie znając dokładnej treści kartki od niego, nie wiemy, czy pojawiła się tam rzeczywista obietnica powrotu, czy też “obietnica rychłego spotkania” była tylko jakimś zdawkowym “do zobaczenia wkrótce”, a Gaba z Różą niepotrzebnie budują na tym całe wieże z nadziei. Co to w ogóle za zamknięcie wątku jednym zdaniem na odwal się? Co z Różą i dziećmi? Będą teraz znowu wracać do UK, Fryderyk będzie ich tak miotać w te i nazad jak paprotki w doniczce? Pojadą do niego do USA? Róża nie ma nic przeciwko takiemu traktowaniu, i gdzie mąż zagwizda, tam ona z dziećmi posłusznie przytupta? Czy te dzieci mają jakąkolwiek stabilizację? Co ona im w ogóle powiedziała? “Ojciec nas opuścił” czy raczej “jedziemy na wakacje do rodziny w Polsce, nie pytajcie mnie o firmę przeprowadzkową i to, czemu babcia płacze”? no ale, do licha, po cóż są teściowe, jeśli nie po to, by wątpić w zięciów, by pilnować wzorowego porządku w rodzinie i dbać o to, żeby nikt nikogo nie krzywdził. Gdyby nie istniała taka instytucja jak teściowa, należałoby ją ustanowić jakimś uroczystym państwowym dekretem. I w tym momencie kolejny raz doceniam moją wspaniałą, kochaną teściową, która z zasady się nie wtrąca, nie narzuca i nie ingeruje. Chyba że się ją o to poprosi. Natura nie wynalazła lepszego detektora. Teściowa ma wielkie i nieocenione, a także niedoceniane, znaczenie dla każdego społeczeństwa. Musi tylko mieć silny charakter, ale ten w końcu u każdej się wykształtuje. *odsuwa słowa cisnące jej się na usta i szuka innych* będę teraz bezczelna, ale, och, jak bardzo mi zza powyższych słów wystaje Pani Autorka!!! Patrycja do Idy: Wygospodaruj kiedyś czas, żeby odwiedzić rodziców! Wciąż lubią mieć wszystkich przy jednym stole. I pod kontrolą. Florek właśnie dorobił nowy blat do tego kuchennego, taki nakładany w razie potrzeby. A dlatego do niego właśnie, że odkąd mamy nad nim naszą tablicę, nikt nie chce siadać do posiłku w jadalni (gdzie jest stół rozsuwany), tylko właśnie pod pręgierzem mentalnym (określenie Agi weszło oczywiście do słownika rodzinnego, uważamy, że jest bardzo soczyste). I dalej zero refleksji. (…) W domu Patrycji i Floriana rodzina oczekuje przyjazdu Ignasia i Agi z małą Norą. Jest też obecny Podeszwa, który ostatnio często tam bywa i wkrada się w łaski dziadka Borejko, wysłuchując cierpliwie opowieści o swym imienniku cezarze Auguście oraz pożyczając książki. Nora rozmyśla o Gaudentym. Chyba jej go tata obrzydził na zawsze. Samo wspomnienie łatwości, z jaką Denty się poddał tej despotycznej przemocy, budziło w Norze uczucie zażenowania i lekkiej pogardy. Chwila… serio, właśnie TO w niej budziło uczucie pogardy? Wow. Niedobrze mi. To jest złe na tak wielu poziomach, że nawet nie wiem, od czego zacząć. Co za tchórzliwy… chłystek. Nie tak, o! – nie tak się powinien zachować prawdziwy mężczyzna! A to, że się rzucał z łapami, wbrew protestom, jej nie żenowało? Nie no, spoko, miał się bić z jej ojcem? Z pewnością by jej zaimponował. Chociaż… nie pierwszy raz MM zdaje się sugerować, że prawdziwy mężczyzna to taki, co umie dać w ryj. Józinek lał Ignasia przy aprobacie (a przynajmniej braku sprzeciwu) całej rodziny, Ignaś zyskał sobie jego szacunek dopiero kiedy rozwalił mu nos. Takie zawoalowane sugestie co chwila wyskakują z jakiegoś kąta. Powinien dać w ryj staremu, a wybrankę chwycić za kudły i zaciągnąć do swojego leża, jak szanujący się jaskiniowiec. Uwaga, zwierzenie osobiste: gdybym miała 16 lat, a mój tata potraktował w ten sposób jakiegoś chłopaka, który mi się podobał, wywarłoby to skutek dokładnie odwrotny. Zakazana miłość! Jakie to romantyczne! O, mój Romeo! Teraz, siedząc na ganku z poobiednią herbatą w cienkiej filiżance oraz z talerzem świeżo zdjętych z blachy kruchych ciasteczek, Nora wypatrywała niecierpliwie przyjazdu swojej malutkiej imienniczki. Pilnie potrzebowała znów zajrzeć w te jej oczy. Poczuć delikatny zapach jej główki. Lekkość jej ciałka. Słowem, już za nią tęskniła Jejku, Nora, może skończ chociaż liceum zanim dasz się porwać bez reszty instynktom macierzyńskim. To się robi nie tylko nudne, ale wręcz groteskowe. Czy każda niewiasta w tej rodzinie musi być opętana przez Ducha Instynktu Macierzyńskiego? Wreszcie młodzi przyjeżdżają. Gaba ma dla Agnieszki wiele rad. …a wy się zastanawiacie, kiedy Gabunia się okazała okropną teściową :D. Morze (nieproszonych) rad dla świeżo upieczonej matki, która czuje się potwornie niepewnie i boi się… no która z nas by o tym nie marzyła :D! – Tak właśnie ją układaj. Zwłaszcza w nocy. Bierz ją do łóżka, nie zostawiaj samej. One czasem płaczą z samotności. Połóż się na wznak i tak właśnie ją trzymaj. Będziecie obie spały przez całą noc. Musi słyszeć, jak bije twoje serce. Wtedy czuje się bezpiecznie. O rany. Gdyby mi ktoś tak na okrągło nawijał, uciekłabym z wrzaskiem jak najdalej. – Róża mi to już radziła… – Pewnie, przecież ja radziłam jej. – A ja – tobie – mruknęła Babi. – …ale ja się boję. – ciągnęła Agnieszka. – Jak to, mam z nią zasnąć? A jeśli przez sen ją przycisnę albo coś jej zrobię? – Nic takiego się nie stanie. Dostałaś właśnie od natury specjalny czujnik, punkt wiecznego czuwania. Hahaha, łapcie moją odeśmianą dupę. – Jak to? – Już nigdy nie będziesz spała tak twardo, jak dotąd. Płacz dziecka zawsze cię obudzi, nawet piśnięcie. To teraz moja kolej na zwierzenia: na pewnym etapie byłam tak wyczerpana, że po prostu przestałam reagować na cokolwiek. Mąż przewijał i niańczył, a z obudzeniem mnie na karmienie miał poważne problemy. Widocznie mój czujnik się zepsuł. Spokojnie. Metoda jest całkowicie bezpieczna i sprawdzona. – I to przez całe pokolenia kobiet – uzupełniła Babi, kiwając głową. I nigdy w całej historii nie odnotowano przypadku śmierci dziecka z powodu przygniecenia przez śpiącą matkę. Nigdy! – Ale jestem pewna, że świetnie sobie poradzisz i bez naszych rad! – przejęła dziecko i włożyła je w ramiona Agnieszki. – O, widzisz? – powiedziała. – Potrafisz. Popatrz tylko. To takie proste. Wychowuj ją tak, jak malujesz. – Jak maluję?… – nie zrozumiała Aga, posłusznie tuląc śpiące spokojnie dziecko. – Przecież zawsze wiesz, gdzie położyć kolor i jaki, prawda? – Ach! Rozumiem! I to pisze plastyczka z wykształcenia? Osoba, która powinna doskonale wiedzieć, że do malowania nie wystarczy talent i intuicja, a potrzeba jeszcze całkiem sporo wiedzy i umiejętności technicznych? – Intuicja ci podpowie. Wyłącz strach, włącz miłość – i tu babcia Mila spojrzała na dziecko tak tęsknie, że Aga sama podała jej Norcię. Aha. Skutki takiego “intuicyjnego” wychowania możemy podziwiać na przykładzie całej rodziny Borejków. Swoją drogą – MM przedstawia postawę Agnieszki w czasie ciąży jako nieodpowiedzialną, ale kiedy chodzi o wychowanie dziecka, to owszem, miłość, intuicja i mądrość natury wystarczą, po co komu jakaś fachowa wiedza czy – w razie czego – pomoc specjalistów. (…) Nora wzięła na ręce malutkie ciałko, przytuliła je i – właśnie tak, jak jej demonstrowano przed chwilą – przyłożyła do serca główkę dziecka. Od razu poczuła, jak ogarnia ją całą spokój i ciepło. Uśmiechnęła się, szczęśliwa. A wtedy małej Norci się odbiło, tak solidnie, z fontanną. – Ha! Nora też tak potrafi! – zauważył tata i uśmiechnął się z zachwytem. – Przecież jest dziewczyną! – wyjaśnił mu Podeszwa. (…) Agnieszka pokazuje portrecik małej Nory, jaki wykonała jeszcze w szpitalu, na kawałku papierowego ręcznika. Bardzo mnie interesuje, że miała czarną kredkę, ale już nie zdołała zdobyć sensowniejszego papieru. To pewnie był eyeli… A nie, czekaj. Kiedy już przebrzmiały wszystkie zachwyty i wzruszenia, Babi wsunęła portrecik między tekturowe okładki i właśnie miała zamiar oddać je Agnieszce, gdy ta pokręciła głową. – To przecież pamiątka. Ja ten rysunek przywiozłam, żebyście go, oczywiście, powiesili. Na tablicy. No i po co była twoja walka? Skoro teraz pokazujesz, że akceptujesz całą tę tablicę, z której nawet nie zdjęto materiałów upokarzających twojego małżonka? Po to, żeby można było pokazowo poskromić złośnicę. Zapadła cisza i troszkę długo trwała, ale na szczęście nikt nie wyrwał się z nietaktownym zapytaniem: „Jak to, na tym pręgierzu mentalnym”? Przeciwnie. Babi zawiązała teczkę na tasiemki i orzekła, że to doskonały pomysł i że – ponieważ papierowe ręczniki są bardzo higroskopijne – powiesi się portrecik w tej plastikowej osłonie, żeby przetrwał bez szwanku. Nie lepiej by go było zalaminować? – W samym centrum tablicy – dodała. – Stosownie do skali wydarzenia. Może jej Ignaś dzisiaj, nie wiem, zwymiotował na buty, że postanowiła się tak brutalnie na nim zemścić. Bla, bla, rodzina idzie pokazać małą Norcię pradziadkowi (który napędza im strachu, bo zasnął tak mocno, że przez chwilę byli przekonani, że nie żyje – i znów widzę tu recykling motywów, bo bardzo podobna scena była w “Imieninach”, kiedy to “martwego” dziadka znalazła Laura). Scena ma w sobie coś z prezentowania dziecka rzymskiemu pater familias. No i szczerze mówiąc – mógłby umrzeć. Byłaby ładna melancholijna scena, witamy nowe, żegnamy stare, każdemu życzyć spokojnego odejścia w piękny dzień, nad ulubioną książką. Ale nieeeeee. – O! Co widzę? Znów dziecko? – zauważył z pewnym dystansem i po swojemu, elegancko, ziewnął. – Produkujecie je taśmowo? – zapytał z niesmakiem, ostentacyjnie demonstrując znudzenie. – Twoja nowa prawnuczka – powiedział kuzyn Ignacy, głosem jeszcze drżącym po doznanej emocji, po czym wyjął z ramion Nory swoją córeczkę i ostrożnie złożył ją dziadkowi na kolanach, wprost na otwartym tomie Iliady. Założę się, że mała Norcia w przyszłości zostanie starożytniczką jak dziadek, a do rodzinnej legendy przejdzie wyjaśnienie “to dlatego, że jak miałaś kilka dni, położyliśmy cię na otwartym tomie Iliady” 😉 – Hm. Brawo! – skonstatował nestor rodu, niepewnie obejmując dłonią główkę dziecka. – Urocza dziewczynka! – dodał kurtuazyjnie. – Ale dziewczynki też są miłe – oświadczyła Babi stanowczo. – Zawsze ci to mówiłam. Za każdym razem. Też? Też jak co/kto? Jak psy/koty/inne sierściuchy. (…) Podeszwa, który jakoś wyjątkowo długo się dziś zasiedział, pożyczył od dziadka kolejną książkę, sugerując, by raczej nie była zbyt gruba, po czym szepnął Norze na stronie, że chyba już pojedzie i poprosił, żeby go odprowadziła, bo ma jej coś do powiedzenia. (…) – Ja cię kocham. – Proszę?!… – Całym sercem. – Podeszwa, jest za zimno na żarty. – To nie są żarty! – uniósł się on. I pocałował ją z nagła, niezgrabnie (najpierw obok celu, bo w zdenerwowaniu nie trafił, ale potem już w samiutkie usta), co wcale nie sprawiło jej przykrości. Zupełnie. Gdyż szóstym zmysłem wyczuła, że Imperatyw Narracyjny do spółki z Zamysłem Autorskim właśnie jego przeznaczył jej na Trólowera. A tenże przystąpił był do niej w Uczciwych Zamiarach. Jednakże bardzo się zawstydziła. Tak, to dozwolona reakcja. Lica jej spłonęły dziewiczym rumieńcem, a serce zatrzepotało niby ptaszyna, którą w dłoń swą mocarną ujął bezlitosny łowca, Afektem zwany. – Oszalałeś? – zakrzyknęła. – Oszalałem?!… – cierpiał on. Też się bardzo zawstydził. A ja też cierpię. – Co ty wyrabiasz?! – Ja tylko całuję. – Zauważyłam oczywiście. Całuj sobie kogoś innego, Podeszwa. Kogoś innego! – Ale ja nie chcę kogoś innego! I co za podeszwa, dlaczego ciągle podeszwa? – zapytał z rozżaleniem. – Bo mi się nie podoba twoje imię! – burzyła się Nora, cała w rumieńcach. – Nikomu się nie podoba, tylko twojemu dziadkowi. Dlatego mówią mi Guścik. A nie „Gusty”, tak jak mówił Denty? Ty też byś mogła. – Nie! Zdrobnienia są zbyt osobiste. Mon dieu! To jak ona się zwracała do koleżanek i kolegów w szkole? No po nazwisku zapewne! – Ach, zbyt osobiste… No trudno. To już używaj nazwiska. – Używam! – Ale mojego użyj. – A co robię? – Wciąż mówisz na mnie podeszwa. – Przecież tak się nazywasz. – Ja?!…? Ja?!? – A jak niby?! – Ja się nazywam Piechota! Upsik. W ogóle to mówienie do kolegów po nazwisku to kolejne dziwactwo Jeżycjady. Zaraz, mamy uwierzyć, że jego nazwisko nie padło nigdy wcześniej? Że bywał u rodziny i konwersował z Patriarchą, a nie został formalnie przedstawiony??? Nora spojrzała na niego, raz nareszcie całkowicie zaskoczona, gapiowato otwierając usta. – O, matko – wykrztusiła wreszcie. – Ale głupio. Przepraszam! Że też ja zawsze wszystko muszę popsuć. Piechota. Piechota! – tu palnęła się w czoło. – Jestem beznadziejna. I impulsywnie wyciągnęła rękę na zgodę. August natychmiast jej wybaczył. – Nie, nie, skąd, skąd! – zapewnił ją gorąco, oburącz trzymając jej dłoń i trzęsąc nią z zapałem. – Przecież każdemu podeszwa się kojarzy z piechotą. A znowuż piechota – z podeszwą. Zdartą. Kolejne mistrzostwo mnemotechniki. – Tak, no właśnie tak było. – Trudno, nie chcesz mi mówić Guścik, to mów mi Podesz… to jest, Piechota. Aaa, hej, patrz, sam się pomyliłem! I wybuchnął tym swoim żywiołowym śmiechem, po czym z rozpędu objął Norę za ramiona i serdecznie, jak to on, uściskał. Ona jednakże uwolniła się natychmiast, powstała, odstąpiła na dwa kroki i wydała oficjalny komunikat: – Uwaga! Ostrzegam! Tylko nie to! I tu nie chodzi konkretnie o ciebie, Podesz… o, matko, no dobrze, niech już będzie: Guściku… tylko w ogóle, no. No. – Nie chodzi konkretnie o mnie?… – nabrał on nieśmiałej nadziei. – W tym sensie, że ja po prostu generalnie się zraziłam do… no, wszystko jedno do czego i nieważne przez kogo. Och, doprawdy? Jakoś tego nie było widać. – Wiem – rzekł posępnie August Piechota i wstał, zbierając się do odjazdu. – Widziałem to, niestety. – Ach, widziałeś? – Wszystko widziałem. – I co? – Twój tata doleciał pierwszy. – Eee… aha. No tak, ale skoro wszystko widziałeś, to tym bardziej powinieneś zrozumieć. Prawda? A nie pchać się z dziobem. Och, no wiesz, on jest taki ŻYWIOŁOWY… Jestem pełna niesmaku, rozgniewana, zdegustowana, niezadowolona, rozżalona, obrażona i urażona, a w dodatku sfrustrowana. Postanowione! Idę na architekturę. Biedna architektura, co ona zawiniła. Nie wiem, ale na pewno to nie jest kierunek, na którym dałoby się unikać męskiego towarzystwa. I nie idzie się tam z marszu. – Co?… – nie nadążył August. – Moja przyszłość powinna się łączyć z nauką i pracą, a nie z… no, wszystko jedno z czym. Z tym – koniec! Dlatego chcę w tobie mieć jedynie kumpla. Po prostu. Jesteś w tej roli niezawodny. Więcej nic. Nic a nic. Może bym nawet uwierzyła, gdyby nie te wcześniejsze sceny z małą Norcią. Autorko, robisz to źle. – Kumpla. Nic a nic. Okej, okej – zgodził się on potulnie, demonstracyjnie podniósł ręce do góry, za to spuścił oczy i pokiwał głową na znak całkowitej kapitulacji. – No! To rozumiem! – wyraziła mu Nora swą aprobatę. Odczuła wszelako lekkie – minimalne, ale jednak – tchnienie rozczarowania. Łatwo się poddał ten cały Podeszwa… to jest, oczywiście, Piechota. To było jakieś takie – niemęskie. No tak. Chłopak uszanował jej zdanie i to było takie niemęskie. No a jak. Gaudenty też obudził w Norze pogardę i został jej obrzydzony, bo “poddał się przemocy”, czytaj – tatusiowi udało się go od niej oderwać, gdy obdarzał ją niechcianymi pocałunkami. Przeraża mnie czasem świat, w którym żyje pani MM, serio. Niech sczeźnie jak najprędzej ta kultura, która nauczyła nas tak myśleć. Niech sczeźnie. Ciekawe, co by czuła, gdyby znać mogła przyszłość i gdyby dzięki temu już teraz się dowiedziała, że przez następne lata August będzie posłusznie próbował być jedynie jej kumplem, ale nigdy jakoś mu się to do końca nie uda. I że bynajmniej nie skapituluje, tylko będzie pracował nad długofalową strategią. I że kiedy tylko, równo rok przed nią, skończy studia z wyróżnieniem, zaraz kupi pierścionek i w środku nocy przyjedzie do niej, jak wariat, na swym nowym motocyklu; że oświadczy się jej burzliwie, romantycznie, porywająco, przekonująco i namiętnie (całkiem jak nie on!) – po czym zostanie mile i bez sekundy zbędnego namysłu przyjęty; i że obroni wspaniały doktorat (z bioelektroniki molekularnej) w tym samym akurat roku, kiedy urodzi się pierwsze ich dziecko (cztery i pół kilo, Apgar 10). I tyle na temat postaci, która – choć napisana niespójnie i potraktowana per noga – mogła wreszcie przełamać borejczy schemat. Niestety, autorka po prostu nie jest w stanie wyobrazić sobie kobiety samodzielnej, niezależnej i nie potrzebującej męskiego ramienia, na którym mogłaby się uwiesić. On kończy studia z wyróżnieniem, ona przyjmuje oświadczyny. On broni wspaniały doktorat, ona zostaje matką. Tyle w kwestii przyszłości “łączącej się z nauką i pracą”. Niech dziewczyna głupot nie wymyśla. Ech… I oczywiście musi się ochajtać z chłopakiem poznanym w liceum, nie ma innej opcji. Chociaż doceńmy fakt, że autorka przewidziała dla nich kilka lat związku opartego na przyjaźni, częstych kontaktach i rozmowach, nim nastąpiły zaręczyny. To o wiele więcej niż w obecnym borejkowskim standardzie. I że dadzą chłopczykowi na imię Florian. I że będą mieszkali przy Roosevelta 5. NO BO GDZIEŻBY INDZIEJ. Zapewne na kupie z Ignasiem, Agą i ich potomstwem, Łusią piętro niżej, a być może również Różą z dziećmi (Mała Mila może już będzie mężatką, kto wie) – o ile MM uzna, że Fryderyk to jednak CKNUK i Pyziak Bis. Jestem bardzo ciekawa, jak autorka wyobraża sobie życie zawodowe Nory. Pewnie wcale. Ona generalnie nie wyobraża sobie za bardzo życia zawodowego bohaterek. Niby większość z nich pracuje, ale opisywane są wyłącznie od strony swojego życia rodzinnego. Ale przecież nikt z nas nie zna przyszłości i nie ma absolutnie żadnego sposobu, by w nią zajrzeć. Toteż Nora Górska pożegnała się krótkim „Hej!” i poszła do domu, powtarzając sobie dla otuchy, że zyskała oto – nareszcie, nareszcie! – pełną i wyłączną kontrolę nad sytuacją. He, he. He, he – autorka wydała rechocik pełen satysfakcji. Nie umkniesz przed przeznaczeniem, dziewczyno, co to, to nie. Wypijmy za Norę. Już po niej. Hmmmm… Ciekawe, czy będzie mieć podwójne nazwisko. Górska-Piechota. Hmmmm… Mam po tej lekturze wyraz twarzy pełen bólu i niesmaku. Zobaczymy po “Chucherku”! Z weselnej potańcówki za stodołą pozdrawia rozochocone grono Analizatorów, co też tam byli, miód i wino pili, co widzieli, słyszeli – w księgi umieścili, a Maskotek wskoczył na stół z desek i recytuje Homera, przytupując do taktu. A do katedry jest tylko dwadzieścia minut! 😉
milion białych róż niespodzianka na weselu